PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=4841}

Człowiek, który wiedział za dużo

The Man Who Knew Too Much
7,1 8 526
ocen
7,1 10 1 8526
6,8 10
ocen krytyków
Człowiek, który wiedział za dużo
powrót do forum filmu Człowiek, który wiedział za dużo

Widać słabość mistrza do tego scenariusza, bo już drugi raz za niego się zabiera. W pierwszej produkcji z 1934 widać niedoświadczenie młodego twórcy, tutaj warsztat już jest ale cóż z tego. Film totalnie się rozłazi w naiwnościach, bzdurach, fatalnej grze aktorskiej, zostaje tylko genialna piosenka w genialnym wykonaniu Doris Day - Que Sera Sera.

ocenił(a) film na 3
tisoc

Zgadzam się. Ja nawet warsztatu nie widzę -- narracja obrazem toporna, jakby się Hitchcock naczytał Hitchcocka: zupełny brak inwencji, oryginalności, zwiewności, artyzmu. Zamiast tego rzemiosło od początku do końca.

Niedawno oceniłem "Sabotaż" na "3" i rzeczywiście, tam roiło się od chaotycznych zwrotów akcji, narracja była szarpana, a sama fabuła tak naciągana, że szkoda gadać. Lepiej też pominać milczeniem wymiar propagandowy, szczególnie w niektórych dialogach.

Ale tam przynajmniej było trochę pięknych plenerów, fajne typy szwarccharakterów, całkiem niezły protagonista, no i ta scena ze Statuą Wolności -- fantasmagoryjna do granic przyzwoitości (a może i bardziej :)), ale za to jak sfilmowana! (Przynajmniej, jak na tamte czasy.) A tu? Tu mamy jedynie ładną Doris Day i nieszczęsnego Jamesa Stewarta, który jest zdecydowanie za dobry do tej roli, polegającej na robieniu zastroskanej miny, jeżdżeniu taksówkami i bieganiu po korytarzach. Jeśli chodzi o "wizualia", najlepsze, co film ma do zaoferowania, to parę ujęć marokańskiego targowiska oraz... koncert orkiestry symfonicznej w londyńskiej Royal Albert Hall.

W wielu miejscach film jest niezwykle nudny -- np. oscarowa piosenka "Que Sera, Sera", choć sama w sobie całkiem przyjemna, chyba będzie mi się już teraz zawsze kojarzyć z filmową dłużyzną, klasyczną "zapchaj-dziurą", bo w takiej funkcji tutaj występuje.

sbbbbs

No nie koniecznie ta piosenka jest zapchaj dziurą, bowiem stanowi element akcji :( > A marokańskie targowisko sztuczne do granic możliwości ze statystami,którzy ciągle się pchają przed kamerę jedni i ci sami, a na dodatek jeszcze ta tylna projekcją...Tak się przy okazji zastanawiam jak to jest jedne filmy mistrza są nieśmiertelne a inne cholernie ramocieją.

ocenił(a) film na 3
tisoc

Masz rację, troszkę nagiąłem tu pojęcie "zapchaj dziury". Z drugiej strony, trudno nie odnieść wrażenia, że najpierw pojawił się pomysł, żeby główną rolę żeńską zagrała Doris Day i żeby coś zaśpiewała, a potem, poniekąd właśnie po to, żeby uzasadnić ten akcent muzyczny, wykorzystuje się go jeszcze w akcji. Bardzo to naciągane, szczególnie iż scena, gdy chłopiec śpiewa na początku filmu tę piosenkę wspólnie z mamą (strzelba powinna wszak w pierwszym akcie zawisnąć na ścianie, zanim w trzecim wystrzeli ;)) zalicza się do kategorii "mega obciachu" -- żeby to chociaż była jakaś zabawna, humorystyczna pioneczka, którą by sobie śpiewali w trójkę, całą rodziną, niezobowiązująco, przy okazji robienia czegoś wspólnie, a nie taki duet ni w pięć, ni w dziewięć, na dość melancholijną nutę.

Jeśli chodzi o scenę z targiem, to ona oczywiście też jest słaba. Tym gorzej świadczy o całym filmie, jako że w innych obrazach Hitchcock zwykle pozwala nam pocieszyć się jakimiś fajnymi widokami, interesującą kompozycją kadrów, wykorzystaniem perspektywy dla wywołania emocji, a tutaj prawie cały film toczy się we wnętrzach.

Co Hitchcocka, to ja uznaję, że w historii rozwoju kina jest on zapewne postacią dużego formatu, ale na mnie wrażenie zrobiła chyba tylko Psychoza. Podobały mi się też jego filmy przedwojenne -- ale "podobały się" raczej na zasadzie ciekawostki, niekoniecznie dlatego, żebym mógł je nazwać dobrymi.

sbbbbs

Strzelba zawisła bowiem możemy się domyślić, że matka nie raz chłopcu oną piosnkę śpiewała z racji swojej byłej proweniencji, czyli bycia sławną piosenkarką, co potem zarzuciła dla swojej rodziny (sic!).

Ja dorzucił bym tu jeszcze kilka perełek jak: North by Northwest, Vertigo, Rear Window, no i mój faworyt czyli Frenzy.

ocenił(a) film na 3
tisoc

No tak, to się oczywiście zgadza i wiadomo, że tak to zostało sprytnie wykombinowane -- nie zmienia to jednak faktu, że scena z domowym śpiewaniem na głosy jest, w moim odczuciu, bardzo sztuczna i wręcz żenująca. Ostatecznie, dużo lepiej by to wyglądało, gdyby ona sama śpiewała, a chłopczyk słuchał (mogłaby śpiewać to nieco teatralnie i bawić się strojąc do dziecka miny). Jakby jednak nie było -- trochę dziwny pomysł: albo musical, albo film akcji ; te gatunki raczej nie dają się sensownie połączyć.


North by Northwest miało rozmach, ale wcześniej oglądałem "39 kroków" i "Starsza pani znika": trudno mi było uwonić się od wrażenia, że NbNw powtarzało większość motywów fabularnych z tamtych filmów -- szczerze mówiąc, drażniło mnie to. Na pewno jest to jednak jeden z lepszych filmów Hitchcocka i może się nawet jeszcze dziś podobać -- szczególnie, jeśli ktoś nie widział jego wcześniejszych fabuł.

Do Vertigo właściwie nie mam zastrzeżeń. Nie zachwyciło mnie, ale oglądałem z przyjemnością -- fabuła była dość spójna, było sporo całkiem fajnych ujęć, a Kim Novak fantastycznie wyglądała i świetnie zagrała.

Rear Window to klasyk -- świetny pomysł na fabułę, i nawet jeśli sytuacja jest dość umowna, to da się to kupić: szczególnie jeśli aktorzy udźwigną taki kameralny thriller -- a tu zdecydowanie udźwignęli.

Frenzy jeszcze nie widziałem :).

sbbbbs

To, że ktoś zaśpiewał nawet z kimś "na głosy" piosenkę nie czyni z filmu musicalu ;]
Wiele jest takich filmów min. western Rio Bravo gdzie Rickiemu Nelsonowi i Deanowi Martinowi w wykonaniu hiciora "My rifle, pony and my" urokliwie towarzyszy Walter Brennan.
A film sensacyjny z musicalem oczywiście, że da się sensownie połączyć tylko trzeba umieć, tak jak to zrobił Rob Marshall w "Chicago".
Sceny śpiewania matki ze synem nie odebrałem jako sztuczną czy żenującą, bo tak jak już wcześniej napisałem możemy się domyślić, że niejednokrotnie, śpiewali tę piosenkę razem.

tisoc

'dopóki nie wszedłem do internetu nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów' (St. Lem). od siebie dodam: PRZEMĄDRZAŁYCH IDIOTÓW.

kotbury

szanuj się i nie nazywaj się przemądrzałym idiotą......

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones