czy splataniem zwykłych sytuacji z grozą i wtedy nie potrzeba bijatyk, pistoletów, wybuchów. Kadrowanie: ukazanie wejścia bohatera do domu, następnie skontrastowanie tego z nieruchomym planem, ukazującym cały dom - napięcie przez to większe. Albo "najazdy kamery" na twarze; te z lat 50. nawet ciekawsze niż dziś, bo w czasie owego najazdu na chwilę zmniejsza się ostrość, co potęguje emocje. I tak też jest w tym filmie. Mamy tu też ciekawe zróżnicowanie środków tworzenia napięcia - od maskowatej twarzy mordercy, która sama straszy, przez związanie morderstwa z muzyką (te kadry... - ujęcia "międzytalerzowe", narysowanie wykresu napięcia w filmie za pomocą nut...), po ponowne użycie muzyki na końcu filmu (śpiew- gwizd). Jeśli wyda się wam ten film jakoś wtórny ("gdzieś to widziałem"), to jest to rzekoma wtórność, po prostu rzutujecie epigonów na niego, bo TO ON BYŁ PIERWSZY. I na końcu dodam: jednym z owych zróżnicowanych sposobów tworzenia napięcia jest to, co widzimy w scenie, gdy bohater idzie pod pierwszy adres, a mija go - w tej scenie jakby wyjętej z malarstwa Chirico albo Magritte'a (wielka wartość - plastyczna uroda i koncepcja ujęcia) - osobnik o znaczącej twarzy - jakby wybrany do jednej z głównych ról, ale nie... to była zmyłka mimo scenerii jak z horroru, wypchanych zwierząt.